Adam R. – Wodzisław Śląski

W dniu w którym dowiedziałem się o nowotworze tarczycy świat zatrzymał się, życie ze mnie uleciało a ja myślałem że zostało mi jeszcze parę lat życia. Wydawało mi się, że w jeden dzień postarzałem się o 50 lat. Zrozumie to tak naprawdę tylko ten, kto tego doświadczył.

Zacząłem czytać o różnych metodach leczenia, zarówno konwencjonalnych jak i naturalnych. Przeczytałem masę książek, stron internetowych, forów i wiedziałem już wtedy, że chce iść w stronę leczenia niekonwencjonalnego, gdyż to przemawiało do mnie o wiele bardziej niż polskie konwencjonalne metody leczenia, które to ( chemioterapia, radioterapia itp ) same z siebie też powodują nowotwory. Szukałem wtedy przez parę tygodni osoby – lekarza, który to podejmie się mojego leczenia a wiedziałem, że w PL jest to raczej nie możliwe.

Przypadkowo dostałem namiar na Dr. Vorreitera i skontaktowałem się z nim wtedy telefonicznie. Mimo, że jest strasznie zapracowany, poświęcił mi tyle czasu ile trzeba było na rozmowę ze mną i na to żeby mi wszystko wyjaśnić. Wtedy to zadziwiła mnie jego empatia i prawdziwa, szczera chęć pomocy choremu. W niedługim czasie pojechałem do jego kliniki na leczenie, oczyszczanie, i tam na miejscu okazało się że w klinice panuje bardzo ciepła i pozytywna atmosfera. Było to dla mnie bardzo miłym zaskoczeniem, bo wtedy potrzebowałem właśnie takiego pozytywnego kopa.

Dr jest lekarzem z prawdziwego zdarzenia, poświęca się w 100% swoim pacjentom siedząc po nocach żeby wszystkich móc ogarnąć. Słucha pacjenta co ma do powiedzenia i zawsze odpowiada i pomaga w podjęciu trudnych decyzji. Dr ma bardzo wielką wiedzę i cały czas się dokształca. Jest to na prawdę kompetentny lekarz. Ale najważniejsze jest to jak szerokim wachlarzem możliwości leczenia dysponuje. Od metod konwencjonalnych po niekonwencjonalne, ale w moim rozumieniu najczęściej o wiele bardziej słuszne i pomocne choremu. Dr naprawdę szuka przyczyn i leczy holistycznie, a nie leczy tylko objawy.

Mój były nowotwór nie jest najgorszym i najbardziej złośliwym, jednak jest to nowotwór złośliwy który może być śmiertelny. Dr od razu wysłał mnie na operację, żeby nowotwór nie miał możliwości ekspansji bo niestety byłem już po biopsji. Guz został zbadany w laboratorium pod kątem podatności na leki i różne metody leczenia. Właśnie tymi lekami które działają się leczę: mam czarno na białym napisane co dział a co nie działa, i to wg mnie jest najsłuszniejsza droga, a nie taka gdzie w ciemno podaje się różne rzeczy. Dodatkowo organizm został wzmocniony suplementami, i odpowiednią dietą, a tego w Polsce też nikt nie powie. Aktualnie jestem 9 miesięcy po operacji, po ostatnich badaniach typu ,,Pet,, nic nie wyszło.